Oto kontynuacja koncepcji i idei świetnego Sin City. Ekranizacje noweli komiksowych autorstwa Franka Millera powoli stają się tradycją. Zaczęło się od wspomnianego Miasta Grzechu, poprzez komercyjny sukces "300" i teraz - The Spirit. Tym razem Frank Miller wziął stery w swoje ręce i wystąpił jako scenarzysta oraz reżyser zarazem. I to jest właśnie bolączką tego filmu.
Historia jest z pozoru klasyczna: dwóch superbohaterów, jeden dobry, drugi zły - obaj nie znają pochodzenia swojej siły. Walczą między sobą, a całość podszyta jest płaszczykiem tajemnicy kryjącej się za ich potęgą oraz wątkami stricte romantycznymi. Na górze, jak wisienka na torcie, bryluje dobry humor w ujęciu typowo komiksowym. Mieliśmy nie tak dawno bardzo ciekawe kinowe widowisko o odwiecznej walce dwóch superbohaterów i właśnie do wątków z ostatniego Batmana można przyrównać skalę problemu heroicznego pojedynku dwóch bohaterów The Spirit. Rzecz jasna, gdyby wszystko nie zostało kompletnie pogrzebane.
Film jest dla wybitnie twardych widzów. Byłem na premierze - z 25 osób do końca seansu wytrwało może z 12. Film jest ponadto ciężki w odbiorze i to nie tylko dlatego, że porusza trudne tematy. Obraz jest po prostu źle zmontowany, fabuła prowadzona jest chaotycznie, a sposób jej przedstawienia, chociaż estetycznie przyjemny, niestety pozostawia wiele do życzenia. Efekty są słabe, kadry nie tak imponujące jak w Sin City, gra aktorska na poziomie troglodytów, a muzyka nie zwraca na siebie uwagi. Jedyne co podnosi wartość filmu, to absurdalny czarny charakter - Octopus grany przez Samuela Jacksona oraz ładne panie (Eva Mendes, Scarlett Johansson, Paz Vega). Problem w tym natomiast jest taki, że przy słabej grze aktorskiej, złym montażu i idiotycznych dialogach, dziewczyny mogłyby pokazać nieco ciała. Chociaż ich stroje zostały, jak na ubogą scenografię, interesująco skrojone. The Spirit to zły film.
Jest też druga strona medalu. Ktoś wyłożył na ten obraz kupę kasy, całość sygnowana jest nazwiskami aktorów uznanych, co każe powątpiewać w ich brak umiejętności. Reżyser to legendarny rysownik, bez większego doświadczenia w filmie, niemniej na pewno miał sztab doświadczonych ludzi za sobą. Odkryć i zrozumieć sens tej produkcji można tylko i wyłącznie, jeśli zestawi się z nim dwa charakterystyczne dla pewnego stylu kinowego nazwiska - Tarantino i Rodriguez. Tak, The Spirit to specyficzny film o specyficznej konwencji. Nie, na pewno nie jest to film dobry, ale jeśli spojrzeć na styl absurdalnego, niskobudżetowego, humorystycznego kina klasy B, to owa produkcja wpisuje się w niego doskonale. Są fetyszyści, którym The Spirit na pewno przypadnie do gustu, ba - usatysfakcjonuje ich w każdym calu.
Zdecydowanie jest to kino mocno rozrywkowe, polecam wybrać się na The Spirit grupką niezbyt cichych znajomych, by śmiało wyciągnąć jak najwięcej radochy z tego zakręconego filmu. Wydanie DVD może bić spokojnie rekordy na suto zakrapianych imprezach domowych. Aż tyle i tylko tyle o tym filmie. Uniknę bezpośredniej oceny, bo jest ona za bardzo subiektywna.
reżyseria: Frank Miller
scenariusz: Frank Miller
zdjęcia: Bill Pope
muzyka David Newman:
czas trwania: 108
dyst.: ITI CINEMA