Jestem przekonany, że
Dystrykt 9 w zamierzeniu twórców miał odświeżyć lub zrewolucjonizować gatunek kina s-f. Jestem jednocześnie niemal pewien, że nie pozostawi po sobie zbyt dużego echa. Film ten jest niejako reportażem, który w dość niekonsekwentny sposób przeradza się w ociężały obraz z dużą domieszką akcji.
Historia jest dość prosta – nad Johannesburgiem (RPA) 28 lat temu pojawił się potężny statek obcych rozmiarami przypominający te z
Dnia Niepodległości. Po pobieżnym przeszukaniu znaleziono nań naprawdę spory tłum obcych, zagłodzonych i powoli umierających istot, które prawdopodobnie same były więźniami na tym pojeździe. Rząd zgodził się zbudować obóz dla uchodźców i tam, w skrajnych warunkach, były przetrzymywane „krewetki” - bo tak słusznie można określić ich po wyglądzie. Budzącą napięcia i kontrowersje jest kwestia rosnącej przestępczości, chorób, wykorzystywania ludzi przez obcych i ogólnie bardzo podejrzanej nieludzkiej obecności. Widzowie są świadkami początku operacji zbierania podpisów pod zgodą na dobrowolne przesiedlenie i, jak można się tego spodziewać, sprawy się komplikują. By nie zdradzić zbyt wiele z fabuły, mogę jedynie nadmienić, że mamy tu do czynienia z klasycznym dramatem głównego bohatera przy wyborze „strony” ludzi bądź obcych.
Wspomniałem już o dość niekonsekwentnym przejściu ze stylu reportażowego na typowy film akcji; napisać muszę również o wielu niekonsekwencjach w klimacie całego obrazu. Film od początku do końca jest niezwykle poważny, co zupełnie nie zgrywa się z kilkoma dowcipami i ogólnym wizerunkiem obcych wśród ludzi. Przez to niestety mamy dość dużą wyrwę fabularną, którą można było załatać dobrym humorem i drobnymi przerysowaniami. Do tego dochodzi kilka absolutnie podstawowych formalnych pominięć, jak fakt braku dwustronnej edukacji choćby na poziomie języka, nie mówiąc o technologii czy, przykładowo, tym wielkim statku wiszącym nad głowami od prawie trzech dekad. Nie chciałbym wyjść na czepialskiego, ale skoro autorzy potraktowali temat poważnie, to mogli wrzucić nieco science w ten typowo fiction obraz i nie jest to tylko pobożne życzenie – fabuła wręcz prosiła się o coś więcej. Część egzystencjalna również nie zachwyca. Zmagania głównego bohatera i przekonywanie się do racji obcych pełne jest niedopowiedzeń i przez to mało wiarygodne.
Co jest jednak niezwykle wiarygodne w tym filmie, to efekty specjalne oraz naprawdę niezła muzyka. Sceny walki zrobione są wyśmienicie, dramaturgia boju, chociaż doprowadza nas niemal do granicy absurdu gdy główny bohater zasiada w mechu, jest dobrze wyważona. Ta część filmu mocno podnosi całościową ocenę. Obcy są zrobieni przekonująco, ich język jest niezrozumiały, zachowanie, zarówno ruchy jak i mimika są o epokę przed trollami z
Władcy Pierścieni. Chociaż trudno porównać oba te obrazy, za produkcją filmu
Dystrykt 9 stoi nie kto inny, jak sam Peter Jackson.
Trudno jednoznacznie ocenić ten film, nie zły, nie jest również przesadnie dobry. Fabuła kuleje w wielu miejscach, klimat jest nierówny i nie pozwala w jednolity sposób podejść do seansu, efekty są świetne, muzyka naprawdę przyzwoita, jest kilka naprawdę dobrych scen i trochę smętnego przynudzania. Dałbym 8/10 za wykonanie, gdzie dużym minusem to zmiana, wspominanego już dwukrotnie, sposobu przekazu wizualnego i 2/10 za dziurawą i sztampową do bólu fabułę, pełną nieklimatycznych niedopowiedzeń i egzystencjalnej egzaltacji. Średnia 5/10 i niech tak pozostanie.
Dystrykt 9
reżyseria Neill Blomkamp
scenariusz Neill Blomkamp, Terri Tatchell
zdjęcia Trent Opaloch
muzyka Clinton Shorter
czas trwania: 112
dystrybucja: ITI Cinema Sp. z o.o.