Artykuły >> Filmy >> Geneza Planety Małp

| | A A


Autor: Altheriol
Data dodania: 2011-08-15 13:53:49
Wyświetlenia: 7758

Geneza Planety Małp - recenzja

Dzięki duchowemu wstawiennictwu Darwina i Starożytnych Bogów Normalnego Kina omawiana produkcja nie była emitowana w 3D i paradoksalnie tym pozytywnym akcentem mógłbym zakończyć recenzję. Dlaczego? Ponieważ film był dobry, a sam jestem zniechęcony do tzw. "porzygu" zniekształcaniem i przyciemnianiem obrazu pozorną trójwymiarowością, odciąganiem uwagi od fabuły przez dokuczające i wpijające się w nos okulary. Dlaczego zdecydowano się pokazać ten mainstreamowy film w klasycznym 2D?

Odpowiedź jest prosta - było CO pokazać. Historia, jak z resztą łatwo się domyślić, jest prequelem kultowej produkcji S-F lat 60-tych i 70-tych - Planety Małp, zapoczątkowanej świetnym pełnometrażowym filmem oraz kontynuowanej przez jeden sezon słabszego serialu i zamkniętej w latach osiemdziesiątych Powrotem z Planety Małp. Zaplecze koncepcyjne producenci i scenarzyści Genezy mieli więc ogromne i wykorzystali je całkiem przyzwoicie.  

Na uważnych widzów czekały czytelne i zabawne nawiązania, z najprostszych niech wspomnę krótkie najazdy na przedmioty stanowiące o genialnym zwrocie akcji w oryginalnej produkcji z roku 68 (nie zdradzam szczegółów, bo mogą one naprawdę popsuć zabawę). Pod względem realizacji zarówno detali, jak i najważniejszych składowych filmu, Geneza stoi na wysokim poziomie. Fabuła, choć prosta, jest prowadzona czytelnie, relacje pomiędzy człekokształtnymi a ludźmi są przedstawione w sposób budujący emocje i napięcie niemal przez cały seans. Muzyka była przeciętna, w pewnych momentach zbyt pompatyczna i epatująca heroizmem. Jeśli mowa o realizacji, muszę wspomnieć o efektach specjalnych, ponieważ wygląda na to, że przy filmie nie skrzywdzono żadnej małpy, a ofiarami były jedynie spalone procesory i karty graficzne. Technika motion capture, oraz niekwestionowany mistrz gry aktorskiej pod przykrywką grubej warstwy pikseli, Andy "Gollum" Serkis, sprawili, że główny "małpi" bohater, Cesar, oraz jego spora grupa kolegów wyglądała bardzo przekonująco. Gdyby pokazywano urywki tego obrazu bez sugerowania hollywoodzkiego pochodzenia, niemożliwe byłoby stwierdzenie, gdzie zaczyna się efekt graficzny, a gdzie jest prawdziwa małpa.

Bez popcornu i coli niestety się nie obejdzie - film ma kilka słabych stron. Fabuła, jak pisałem, dobrze prowadzona, ale niestety przewidywalna, wręcz stereotypowa. Nie mówię tutaj o wątku głównym, który jak wiemy prowadzi do opanowania planety przez małpy (i właśnie on jest prowadzony akurat wzorowo). Dostajemy kilka oklepanych motywów, takich jak uzasadnienie silnych motywacji głównego ludzkiego bohatera Willa (James Franco) przez osobę chorego na Alzheimera ojca (John Lithgow); mamy stereotypową drugoplanową rolę dziewczyny - Carolline, wspierającej głównego ludzkiego bohatera w trudnych wyborach; i jedną filmową kłótnię kalibru "tak tak, masz rację kochanie", którą kobieta próbuje wnieść nieco dramatyzmu do decyzji swojego chłopaka. Za słabo jak dla mnie. Dorzućmy stereotypowego sąsiada (uwielbiany przez fanów Stargate David Hewlett, który w Genezie z jakiegoś powodu w pierwszej chwili przywiódł mi na myśl wizualnie Quentina Tarantino), szefa laboratorium Willa (David Oyelowo), który wzorem nastoletnich fanek "30 Seconds to Mars" cierpi na chroniczną huśtawkę nastrojów i zmienia swoje podejście średnio co drugie zdanie oraz oklepany do bólu motyw czarnych charakterów z "małpiego więzienia". Wątek "ludzki" został potraktowany po macoszemu, dość protekcjonalnie, miał być "przykrywką" dla "małpich" przygód, jednak wyszedł zbyt wyraźnie i niestety płasko.  

Ciekawa w Genezie natomiast jest cała "małpia" strona produkcji. Sam motyw s-f, rozwój człekokształtnych, budowanie napięcia między głównymi bohaterami, nauka Cezara i jego postępy są niezwykle intrygujące. Pierwsze dwadzieścia minut filmu wciągnęło intelektualnie w stopniu satysfakcjonującym. Nie jest to może hard s-f z górnej półki, nie jest to kino aspirujące do rewolucyjnego, niemniej motyw naukowy jest przedstawiony w wiarygodny sposób. Doświadczyć można kilka przyjemnych, symbolicznych scen, analogii do ludzkiego społeczeństwa, po których pojawia się uśmiech na twarzy, w szczególności prometejski wątek przekazania umiejętności komunikacji oraz aspekt kultu symboli zapoczątkowany przez głównego małpiego protagonistę. W całym tym zamieszaniu trudno w filmie ocenić kto jest bardziej ludzki - ludzie czy nasi kuzyni z łańcucha ewolucji Darwina; w końcu to wielka chciwa korporacja odpowiada za to zamieszanie, zimna chęć zysków i wyrafinowana technologia przeciwstawiona jest prostym uczuciom dążenia do osobistej wolności i poczucia indywidualności. Niby proste, ale w Genezie dobrze się to ogląda.  

Wspomniałem na początku o nieco patetycznej muzyce. Niestety sumując zbyt wyraźny wątek "ludzki" oraz "patos" dodając do tego popisy pejzażystów komputerowych w końcówce filmu otrzymaliśmy nieco oderwane od inteligentnej strony obrazu dwie sceny - batalistyczną i zamykającą obraz "wzruszającą" i płaską jak Paris Hilton końcówkę. Tak samo jak sceny seksu w większości hollwoodzkich filmów lat 90-tych (must be, zwłaszcza gdzie pojawiały się postacie przeciwnej płci) wyżej wspomniane stały się wątpliwej jakości znakiem towarowym amerykańskiego mainstreamowego kina po 2000 roku. Nie psuje to całościowego odczucia (na szczęście) i nie przekreśla całego obrazu, ale mam nieodparte wrażenie, że ostatnie 15 minut można było wykorzystać w sposób dużo lepszy i ciekawszy.

Podsumowując, Geneza jest przyzwoitym filmem, ogląda się go przyjemnie, nie gotuje się od niego mózg, niemniej zachęcam do nastawiania się na coś o ambicjach nie większych niż krzyżówka Uwolnić Orkę i Braveheart. Dobrze przy tej okazji przypomnieć sobie świetny oryginalny film z 1968 roku, by móc odebrać nową produkcję z odpowiednią czujnością i oczekiwaniami względem powiązań. Dla mnie mocne 6/10.



Długość: min.
Gatunek: Przygodowy, Akcja, Sci-Fi
Premiera: 5 sierpnia 2011 (Polska) 3 sierpnia 2011 (Świat)
Produkcja: USA
Reżyseria: Rupert Wyatt
Scenariusz: Amanda Silver, Rick Jaffa, Jamie Moss
Muzyka: Patrick Doyle
Zdjęcia: Andrew Lesnie

Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Galeria

Zobacz też
Słowa kluczowe: geneza, planety, małp

Podobne newsy:

Niestety nie ma podobnych newsów
 
Podobne artykuły:

Niestety nie ma podobnych artykułów

Mamy 2 zapisanych komentarzy

_ketyow
2011-08-16 17:11:54
| Odpowiedz
Mam bardzo podobne przemyślenia na temat filmu. Szkoda, że nie dano zakończenia na miarę Planety Małp, nawet film Burtona choć przez wielu objechany, zakończenie miał rewelacyjne. Ja dałem 7/10, mimo wszystkich niedociągnięć (albo po prostu braku rozmachu) oglądało się dobrze, jestem zadowolony. No i w mojej ocenie jest to aktualnie jedyny film w kinie, na który warto wydać pieniądze.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.
Altheriol
2011-08-16 18:00:32
| Odpowiedz
Gdyby cały film był jak zamieszczony trailer to byłoby mocne 9/10. Niestety całokształt wyszedł trochę bardziej infantylnie. Niemniej od długiego czasu nie było na co iść do kina, więc Geneza w połączeniu z oryginalnym filmem z 68 w tym sierpniu jest wyjątkowo apetyczna.


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Film
Główne Menu


Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.083 sek