Fani kina dzielą się na tych, którzy serii Piła, delikatnie mówiąc, nie lubią i na takich, którzy mają temu "nienajgorszemu" filmowi i tak wiele do zarzucenia. Niewielu jest fanów serii, do których pozwolę się zaliczyć, a przynajmniej nie znam zbyt wielu. Prawdę powiedziawszy im dalej w numerkach, tym nawet najtwardsi miłośnicy wykruszają się z szeregu - nikt przecież nie zapowiadał serialu, którego kolejny odcinek jest publikowany raz do roku.
Jako, że Piła V podsumowuje wiele wydarzeń z wcześniejszych części pozwolę sobie na minimalną retrospekcję. "Jedynka", była bardzo dobrym filmem, trzymała w napięciu i, jak na pozornie mocny horror, zachowała estetykę dobrego thrillera. "Dwójka" nieco zmniejszyła napięcie, wprowadziła dużo obscenicznej brutalności, pojawiły się dodatkowe motywy kryminalne oraz główny motyw "grzechu" i "zapłaty" jaką ponoszą ofiary, oraz ideologia "szacunku do życia". "Trójka", to najbardziej dramatyczna i chyba najlepsza pod względem atmosfery napięcia część. Myślałem, że to już koniec. "Czwórka" była tylko takim słabym przecinkiem pomiędzy wcześniejszymi częściami Piły, a następną.
Piąta odsłona Piły to brutalny thriller policyjny, który prowadzi całą fabułę na nowy, otwarty tor. Rozpoczynam od zakończenia, ale może nikogo nie zdziwi fakt, że twórcy pozostawili po raz kolejny furtkę do tworzenia kolejnej części. Jest to o tyle ciekawe, że obecnie pałeczkę przejął inny reżyser.
Jigsaw umarł, niech żyje Jigsaw! Mamy godnego następcę naszego geniusza zbrodni, którego poznaliśmy w części czwartej. Teraz odkrywamy motywy jego działań, tropimy i walczymy z nim wraz z dzielnym detektywem Strhamem. Wszystko, jak na złe zrządzenie losu przystało, przez przypadek. Mistrzowsko uknuty plan zostaje zdemaskowany, cała finezyjna myśl architekta zbrodni Jigsawa zostaje przedstawiona jednemu, samotnemu wojownikowi o sprawiedliwość. Czy poległ? Tego dowiecie się z samego filmu. Tutaj duże ukłony dla nowego reżysera, który zmienił minimalnie styl całej opowieści, ale dobrze odnalazł się w całym klimacie serii.
Analizując "Piątkę" - pułapki nie są już tak zbrodnicze/wymyślne, dużo bardziej ordynarne od tych znanych z cz. drugiej i trzeciej. Tradycyjna już grupka kilku ludzi, którzy mieli coś na swoim sumieniu jest w tym filmie jedynie dodatkiem, przy okazji nieco zbędnym. Ich obecność jest tak samo potrzebna, jak hektolitry krwi, którą przelali i brutalność z jaką mieli do czynienia. Chociaż jest pod tym względem i tak lepiej niż w czwartej części. Tym razem, niemal samobójcza przygoda śmiałków w pułapkach Jigsawa i jego następcy nie jest przejmująca, choć może nawet jakoś sadystycznie satysfakcjonująca (w pewnym sensie wszak idziemy do kina doznać mocnych wrażeń, prawda?). Dużo ciekawsze rzeczy dzieją się we wspomnianym już samotnym śledztwie detektywa Strhama. Chociaż tutaj również pojawia się dość prozaiczny problem "wszechwiedzy" bohaterów. Być może widz mógłby się domyśleć tego wszystkiego, bo widz w Pile wie najwięcej, jednak nie człowiek po tak koszmarnych przejściach. Rozumiem, że wspomniany policjant jest twardzielem, ale żeby do tego był jeszcze super bystry, aż w takim stopniu? Nowy reżyser trochę przesadził i chociaż samo odkrywanie wątków jest sympatyczne, to niestety fabuła została w Pile V sklecona z małych kawałeczków, które nie są w jakikolwiek ciekawy sposób przedstawione. Dwóch "super-bohaterów", czyli detektyw Strham i następca Jigsawa, kreują świat przedstawiony wg własnego widzi-misie, nie dając widzowi nawet szans na pozbieranie wszystkich myśli do kupy.
Co do samych zdjęć i realizacji miałbym kilka uwag. Byłem trochę zdziwiony, że cała niemal cała akcja filmu prowadzona była w nocy (nie przypominam sobie ani jednej dziennej sceny!). Dużo gorzej jest ze zdjęciami - kamera prowadzona jest w sposób dość chaotyczny, sceny są równie chaotycznie zmontowane, niestety tutaj nowy reżyser zawiódł i pogrążył film pod względem realizacji (stąd może wynikać moja uwaga o "wszechwiedzących" bohaterach). Muzyka na w miarę przyzwoitym poziomie, ciągle towarzyszyła bohaterom. Scenografie w tym przypadku nie zawiodły. Również częściej niż zwykle mamy do czynienia z głośnym "bu" i gwałtownym zerwaniem widza z krzesła. Gra aktorska niestety nieco słaba, bez większych wpadek, ani urzekających momentów.
Ciężko oceniać film, który jest kolejnym "przecinkiem" w serii i definitywnie nie zamyka wszystkich wątków. Obraz na pewno nie jest satysfakcjonujący do końca, chociaż chyba najważniejsze rzeczy już zostały wyjaśnione. Nie spodziewam się po kolejnej, szóstej już części żadnego odkrycia czy szoku. Piła się znudziła, chociaż jej estetyka nadal jest jedyna w swoim rodzaju. Co miało być, już było, ważne rzeczy zakończone, przesłanie przekazane, misja wykonana. Teraz można sobie wymyślać zupełnie nowe idee prowadzone "na wzór" Jigsawa i chociaż z całą pewnością obejrzę kolejne części, nie wróżę im sukcesu. Bo tak naprawdę, to kto z nas lubi odgrzewane co roku te same kotlety?
reżyseria: David Hackl
scenariusz: Patrick Melton, Marcus Dunstan
zdjęcia: David A. Armstrong, Matthew CooperKay
muzyka: Charlie Clouser
czas trwania: 88
dyst.: Kino Świat